Projekt denko - kwiecień/maj 2014 + zakupy z Hebe

  • Babydream, szampon dla dzieci - kupuję i używam go tylko od czasu do czasu. Jedna butelka starcza mi na strasznie długo i dlatego tak rzadko muszę go kupować. Lubię go, ale nie jest moim must-have. Jestem zwolenniczką innych szamponów do zmywania olei, ale on też daje radę.
  • Equilibra, szampon do wypadających włosów - był fajny, już mała ilość mocno się pieniła. Używałam go na co dzień i do zmywania olei. Obszerniejsza recenzja - tutaj.
  • BeBeauty, żel pod prysznic Bali - kupiłam go za grosze (chyba 2,99zł) w Biedronce, ponieważ widziałam pozytywne opinie na temat zapachu tego żelu. Jest to żel peelingujący z drobinkami - ja takie lubię, ponieważ nie zawsze chce mi się sięgać po peeling. Zapach żelu jest śliczny, ale ma w sobie dość dużo woni chemicznej, która trochę psuła mi radochę.
  • Original Source, żel pod prysznic pomarańcza-lukrecja - kupiłam go strasznie dawno temu, czekał chyba rok na swoją kolei. Zapach był ładny, ciekawy, słodziutki, ale nie powalił mnie i chyba już nie wrócę do tej wersji. Miałam ten żel dość długo mimo codziennego stosowania.

  • DeBa Bio Vital, odżywka do włosów - odżywka kupiona kiedyś w Biedronce. Ja używałam jej bardzo mało, zaledwie kilka razy. Nie była zła, ale była bardzo płynna i przez to jej nie lubiłam. Oddałam ją chłopakowi i on ją wykończył.
  • Garnier, odżywka do włosów Oleo Repair - swego czasu miałam ochotę na testowanie odżywek Garniera i te z lepszym składem wędrowały do mojego koszyka. Ta wersja ładnie pachniała (jakby jakieś cukierki, coś co kojarzy mi się z dzieciństwem, ale dokładnie nie wiem co), miała odpowiednią gęstość i fajnie działała na włosy. Trzymałam ją zazwyczaj kilka minut, a kilka razy zdarzyło się ją potrzymać dłużej. Zbyt długie trzymanie może obciążyć cienkie włosy. Bardzo fajnie nawilża i wygładza.
  • Alverde, maska do włosów winogrono-awokado - kupiłam ją dawno temu, a dopiero teraz zużyłam. Pojemność 100ml starcza na jakieś 10-15 aplikacji. Ja tę maskę trzymałam na włosach dość długo, ok. 30-60min. Lubię jej zapach, trochę trąci alkoholem, ale znajduję w nim przyjemną (bardzo delikatną) woń winogron. Jest w porządku, ale znam lepiej nawilżające.

  • Isae, antyperspirant w kulce - nagle skończył mi się antyperspirant i przy okazji wleciałam do Biedronki i chwyciłam pierwszy lepszy. Słyszałam, że te Isae wcale nie są złe, a są tanie, więc postanowiłam wypróbować. Zapach jest dość przyjemny, a ochrona w porządku. Na lato bym ich nie poleciła, ale używałam go raczej w okresie jesienno-zimowym i wtedy się nieźle sprawdził. Nie jest zabójczo wydajny.
  • Sylveco, lekki krem nagietkowy - ten krem ma być chyba lekki, stosowany na dzień, jednak dla mnie jest za ciężki pod podkład. Pewnie po godzinie zaczęłabym się tragicznie świecić, więc używałam go tylko na noc. Nawilżenie jest średnie, nie dawało sobie rady z bardziej przesuszonym miejscami, które czasami mi się robiły.
  • BioDermic, peeling do rąk - możecie o nim poczytać w osobnym poście.
  • Alverde, pianka do mycia twarzy - swoją niezbyt pochlebną opinię wyraziłam w recenzji - tutaj.
  • Paese, płyn micelarny - dostałam go na zlocie i nie podchodziłam do niego zbyt entuzjastycznie. Okazało się, że kosmetyk jest naprawdę fajny! Bez większych problemów zmywał makijaż (dzienny i wieczorowy, tusz do rzęs zwykły) przy czym nie szczypał ani nie podrażniał skóry ani oczu; nie zostawiał lepkiego filmu na twarzy. Naprawdę go polubiłam i może kiedyś ponownie po niego sięgnę.
  • Eveline, Mega Size lashes, tusz do rzęs - recenzowałam go jakiś czas temu - tutaj. Dopóki nie zaczęła się osypywać (po jakichś 2-3 miesiącach), służyła mi naprawdę super. Wiele osób pytało mnie jakiego tuszu używam lub czy nie zagęszczałam rzęsy. Efekt naprawdę fajny, a cena maskary nieodstraszająca.


Odwiedziłam też w końcu Hebe. Zachodzę tam bardzo rzadko, chociaż teraz będę chyba częściej, bo mamy drugie Hebe w Rynku i jednak jestem tam od czasu do czasu. W sumie bardziej podoba mi się w tym pierwszych Hebe na Borowskiej (większa drogeria, więcej rzeczy), ale mam tam cholernie daleko. Sięgnęłam po standardowe rzeczy z Hebe, czyli maskę mleczną Kallos, która skończyła mi się 3 miesiące temu. Kosztowała 12,99zł. Kupiłam sobie też kolejny suchy szampon Batiste (i już okazał się przydatny nad ranem, ponieważ wylądowałam na imprezie z nocowaniem). Tym razem wybór padł na wersję blush, ale muszę powiedzieć, że te które miałam do tej pory (lace, oriental, blush) pachną bardzo podobnie do siebie. Szampon kosztował 14,99zł.


No comments:

Post a Comment