Ebelin: odsłona nr II, czyli o tym, jak różowe jajko sprawdza się przy aplikacji podkładu mineralnego


Wpis rozpoczynam tym samym zdjęciem, co w recenzji jajeczka. Jeśli ktoś jej jeszcze nie czytał, to serdecznie zapraszam - KLIK. W tej notce poruszę sam temat użytkowania jajka do aplikacji podkładu mineralnego. Miałam takiego 3g (połączyłam ze sobą 3 próbki Annabelle Minerals) i nie używałam prawie w ogóle, bo efekt po naniesieniu pędzlem nie podobał mi się i uznałam, że minerały nie są dla mnie.

Jednak dostałam pytanie, jak gąbka sprawdza się na produktach mineralnych i postanowiłam spróbować. Używam do tego celu zwilżonej i odsączonej z nadmiaru wody gąbeczki. W swoim opakowaniu nie mam sitka, więc po prostu wkładam do słoiczka jajeczko, które od razu chwyta niewielką ilość podkładu.

Podkład wypracowuję w skórę obrotowymi, wciskającymi ruchami. Nie stempluje ani nie rozcieram - po prostu wkręcam. Efekt bardzo mnie zaskoczył, bo skóra wygląda świetnie - przez to, że jajeczko jest wilgotne, efekt nie jest płaski ani zbyt pudrowy, wygląda naturalnie. Poza tym zauważyłam, że aplikacja gąbka daje mi wiele większe krycie niż pędzel. Do tego dochodzi równomierne rozłożenie na twarzy bez smug i placków.


Okazało się, że minerały wcale nie są takie strasznie... Ba! Ja się nawet zastanawiam nad zakupem pełnowymiarowego podkładu... Na razie mam wiele innych do wykończenia, jednak jak już będzie po nich, to poważnie zastanowię się nad zamówieniem produktu mineralnego. Jajeczko Ebelin sprawdza się u mnie świetnie... jak widać nie tylko przy podkładach płynnych, ale i mineralnych.


No comments:

Post a Comment