Projekt denko - lipiec 2012

Mój lipiec był dosyć bogaty w zużycia. Może nie jest to największe denko jakie miałam, ale większość produktów było w dużych pojemnościach i kończyłam je dosyć długo. Zapraszam zatem do przeczytania mini-recenzji:

  • Original Source, płyn do kąpieli Czekolada&mięta - był w potrójnym zestawie świątecznym. Pięknie pachniał, dobrze się pienił. Jednak, żeby było go dobrze czuć podczas kąpieli, trzeba było go sporo wlać i przez to stawał się nieekonomiczny. Do płynu nie powrócę, może kiedyś kupię żel (który ma zresztą chyba taki sam skład, jednak z butli było trudno go używać w ten sposób).
  • Farmona, Sorbet do mycia ciała - ostatnio recenzowany tutaj. Nie przypadł mi do gustu i chciałam go jak najszybciej zużyć, więc wykorzystałam jako płyn do kąpieli i nic a nic się nie pienił.
  • Balea, malinowy żel pod prysznic - ładnie pachniał maliną, chociaż podczas mycia odrobinę gorzej. Miał fajny różowy kolor, kremową konsystencję, mył ok. No i po przeliczeniu na PLN kosztował jakieś 2,80 (!!!), więc czego chcieć od takiego żelu?! :D
  • Bourjois, woda micelarna - u mnie sprawdza się bardzo dobrze.
  • Kolastyna, balsam brązująco-rozświetlający - beznadziejny, totalny bubel (przynajmniej stara wersja opakowania) - nie brązuje w ogóle i śmierdzi samoopalaczem. Jedyny plus to złote drobinki, ale ja akurat nie przepadam za takim efektem.

  • Ziaja, szampon do włosów normalnych - meeeega wydajny, miałam go chyba ponad pół roku (co prawda czasami użyłam innego szamponu) i zużywałam razem z tatą. Ślicznie pachniał, ale na razie do niego nie wrócę, bo zmieniam nieco pielęgnację.
  • CHI, odżywka - recenzowana tutaj. Dobrze mi się jej używało, była dobra jak na odżywkę ekspresową. Jest dosyć droga, ale była w miarę wydajna (chociaż szamponu zostało mi jeszcze trochę, a używałam ich jednocześnie) i byłam z niej zadowolona. Może kiedyś skuszę się na zakup.
  • Joanna, balsam nawilżająco-regenerujący - dobrze się u mnie sprawdzał, jest bardzo wydajny i ślicznie pachnie. Mam teraz nową wersję 300ml.
  • Farmona, Jantar - na razie zużyłam jedno opakowanie i robię trochę przerwy, bo wyjeżdżam na Woodstock i nie widzę sensu w odnawianiu kuracji właśnie teraz. Nie zauważyłam póki co większych rezultatów, ale włosy mi się mniej przetłuszczały przy używaniu tej wcierki.
  • Alterra, olejek oliwka&limonka - mój pierwszy olej do włosów. Bardzo przyjemnie się go używało, ślicznie i świeżo pachniał. Był wydajny - zużywałam go przez 7 miesięcy.

  • Eveline, serum ujędrniające brzuch i pośladki - używałam go niestety bardzo nieregularnie, ale widać było ujędrnienie i wygładzenie skóry. Przy okazji było wydajne i dawało efekt chłodzenia (choć na krótko). Nie wiem czy do niego wrócę, ale ogólnie produkty Eveline tego typu na pewno będą wpadać w moje ręce :)
  • Eveline, serum do biustu - to było moje drugie opakowanie; po wyjeździe otworzę kolejne, które już czeka. Moim zdaniem świetny produkt, który naprawdę dba o biust - trochę go ujędrniania i podnosi. Ponadto nawilża i uelastycznia. Widzę poprawę od czasu kiedy go używam (mimo że nie robię tego super regularnie, to efekty nie znikają).
  • Dermika, maseczka czekoladowa - ostatnio ją kupiłam i postanowiłam od razu wypróbować. Dostałam ostrzeżenie, że może podrażniać, więc jak tylko poczułam coś nieprzyjemnego na twarzy, to ją zmywałam. Trochę oczyściła cerę, ale zapach pozostawia wiele do życzenia, brązowa Ziaja ładniej pachnie i jest tańsza.
  • Cherry Masaki, perfumowany balsam - (od japońskiego projektanta) z GlossyBoxa (próbka 50ml). Pełnowymiarowy produkt 150ml kosztuje 150zł. Nie wiem skąd ta cena na taki produkt! Prawie wcale nie nawilża, może najwyżej zdjąć uczucie suchości (ja go trzymałam w torebce, używałam do dłoni). Zapach ma ładny, ale bez zachwytów (przynajmniej moich - moi znajomi się serio zachwycali ;P)
  • NailTek, II Intensive Therapy - daawno temu go zużyłam, resztka zgluciała, a ja zapominałam go dołożyć do starych denek. Zatem robię to teraz. Byłam z niego zadowolona, ale na razie zamówiłam sobie Seche Vite i myślę, że do NT już raczej nie wrócę.
  • Wibo, eyeliner - długo mi służył, robił super kreskę, jest tani. Pewnie kupię go ponownie.
  • Biały Jeleń, żel do higieny intymnej - ot, taki zwykły, przeciętny żel.
  • Joanna, peeling myjący - myślałam, że będzie gorszy, a okazał się naprawdę fajnym peelingiem. Nie jest to mocny zdzierak, ale też nie jest delikatny. Wiem, że niektórzy używają go nawet do twarzy. Bardzo ładnie pachnie, zapach utrzymuje się w łazience dosyć długo po kąpieli. Uważam, że za 3,50zł można go kupić, ale powyżej 5zł to już przesada, bo produkt starcza na jakieś 4 użycia (na całe ciało).

A teraz pozostaje mi Was pożegnać na jakiś tydzień, bo jutro jadę na Woodstock, a po Woodstocku na 2-3 dni do Berlina. Pewnie zrobię tam jakieś zakupy, także pokażę swoje niemieckie łupy po powrocie! :D Trzymajcie się!

No comments:

Post a Comment